Szklarska Poręba – schronisko pod Łabskim Szczytem – Śnieżne Kotły-Wielki Szyszak – Śmielec – Śląskie i Czeskie Kamienie – Petrovka – Morawska Bouda – Ptasi Kamień – Przełęcz Karkonoska – Mały Szyszak – Tępy Szczyt – Smogornia – Słonecznik – Stawy – Strzecha Akademicka – Samotnia – Polana-Karpacz
Schronisko pod Łabskim Szczytem leży 1168 m n.p.m. Pierwsza wzmianka o znajdującej się tu budzie myśliwsko- pasterskiej pochodzi z roku 1632. Przy dobrej pogodzie można stąd podziwiać piękną panoramę na Góry Izerskie, Kotlinę Jeleniogórską a nawet dostrzec Ostrzycę Proboszczowicką leżącą w odległości 35 kilometrów od schroniska. A jak wyglądają Karkonosze z perspektywy tego najsłynniejszego neku można zobaczyć na stronie: http://jacsie.pl/panorama-karkonoszy-2/#jp-carousel-97
Początki Szklarskiej Poręby sięgają średniowiecza. To wtedy te strony zaczęli odwiedzać Walończycy. Można ich spotkać jeszcze dzisiaj w mieście pod Szrenicą. W XIV wieku zaczęły powstawać pierwsze huty szkła, na potrzeby których był prowadzony wyrąb lasów. Stąd wzięła się nazwa Szklarska Poręba.
Obok obecnego schroniska już w średniowieczu wiodła jedna z dwóch słynnych dróg przecinających Karkonosze. „Czeską ścieżką” mieli już XIII wieku przechodzić na drugą stronę gór pierwsi wędrowcy docierający tu od strony starego grodu we Wleniu. Niebieski szlak w dużej części biegnie właśnie tą starą drogą.
Biorąc pod uwagę żółty kolor kwiatów można by było domniemywać , że jest to jastrzębiec alpejski. Niestety sprawa nie jest taka prosta ponieważ w Polsce wyróżnia się od kilkudziesięciu do kilkuset gatunków tej rośliny, a ich całkowita liczba jest szacowana na ponad tysiąc.
Rok 2015 jest ogłoszony przez KPN Rokiem Motyli. Trochę więcej o tych mieszkańcach Karkonoszy można poczytać w wpisie „Motyla łąka” lub na stronie: http://www.kpnmab.pl/pl/2015-motyle-karkonoszy,422
Było zgłoszenie o możliwym wypadku i przez ponad godzinę ratownicy GOPR ze Szklarskiej Poręby lustrowali kotły.
O bezpieczeństwo w Karkonoszach dbają ratownicy Grupy Karkonoskiej GOPR. W przypadku zagrożenia życia lub zdrowia można dzwonić pod numer telefonu: 985 lub 601 100 300.
Wielki i Mały Kocioł swój przydomek „Śnieżny” zawdzięczają długo zalegającym w cieniu urwistych ścian płatom śniegu. Rekord padł w roku 1970. Wtedy ostatni śnieg stopniał dopiero 2 września.
Kłącza używano do garbowania skór, zaś sproszkowane stosowano niegdyś prosto na ranę w celu zatamowania krwawienia. Na Syberii i w Saksonii oraz na Łużycach jadano na wiosnę młode kwiaty rdestu jako szpinak lub „sałatę łąkową”.
Spacerując wokół Śnieżnych Kotłów warto patrzeć pod nogi. Przy jednym z punktów widokowych w ścieżce do niego prowadzącej można znaleźć kamień z dendrytami. Jeszcze w XIX wieku były one brane za skamieniałe rośliny. Z czasem okazało się, że są to związki między innymi związki manganu, które wytrąciły się w skałach.
Jest to najwyższy granitowy szczyt Karkonoszy pokryty gołoborzem, przez które po północnym zboczu, wiedzie dość wygodny szlak wybudowany pod koniec XIX wieku. Zimą ten trawers jest zamknięty.
Charakterystyczny punkt na szczycie Wielkiego Szyszaka 1509 m m.n.pm. to pozostałości po pomniku cesarza niemieckiego Wilhelma I wzniesionego w tym miejscu w roku 1888. na szczyt można się dostać tylko zimą. Wtedy na niego prowadzi zimowa wersja głównego szlaku.
Charakterystyczny dach schroniska to chyba jedyny taki przykład na zastosowanie wśród karkonoskiego budownictwa formy piramidy schodkowej. wniesiony w 1928 roku budynek miał być wzorcowym niemieckim schroniskiem po śląskiej stronie Karkonoszy.
Od kilku lat wysoko w Karkonoszach wypasane jest bydło. Przy Morawskiej Boudzie można spotkać krowy tylko w lecie. Są one tutaj przywożone miedzy innymi z okolic Trutnowa, a to dlatego, że właściciele tutejszych łąk w ten sposób mogą dostać dofinansowanie z UE. Dzięki temu powoli odradza się stara karkonoska tradycja.
Największa miejscowość górska czeskich Karkonoszy i największy ośrodek narciarski. Wśród zabudowań można dostrzec aquapark.
Owczarek podhalański w Karkonoszach? Rolę strażnika stada pełnił dość obojętnie i bez zaangażowania zwłaszcza, że krów pilnował elektryczny pastuch.
Złe oblicze gospodarza przypisane jest roli jaką pełni w karkonoskich bajkach. JTen pan nigdy się jeszcze nie uśmiechnął ale podobno znajduje on wspólny język z niektórymi turystami.
Niektóre elementy wyposażenia Morawskiej Boudy mają prawie sto lat. Ten żyrandol pochodzi z 1932 roku.
Najlepsze drożdżowe knedle. W czeskich sklepach można kupić na wagę ciasto, z którego samodzielnie można w domu przygotować takie danie. Czy uda się osiągnąć taki smak, oto jest pytanie?
Złote chińskie karpie pochodzą ze spalonego schroniska Petrovka. Maja już ponad 15 lat, a od czterech żyją w akwarium w Morawskiej Boudzie.
1198 metrów n.p.m. znajduje się Przełęcz Karkonoska, przez którą przechodzi asfaltowa droga. Od strony czeskiej można do niej dojechać autobusem ze Spindlerowego Młyna, od strony polskiej droga jest zamknięta dla normalnego ruchu. To tutaj doszło do spotkania Lecha Wałęsy, Przewodniczącego NSZZ „Solidarność” z Vaclavem Havlem, Prezydentem Federacji Czesko-Słowackiej 17 marca 1990 roku.
Prawdopodobnie pod koniec XVIII wieku David Kraus wybudował pierwszą letnią budę. Szopa wykorzystywana była przez gospodarzy latem do gromadzenia zapasów siana. W 1876 roku wzniesiono pierwszy całoroczny budynek służący przede wszystkim do obsługi turystów. Można było tu przenocować i coś zjeść.
Dobrze widoczny budynek dawnego kościoła ewangelickiego pochodzi z roku 1780. Wzniósł go mistrz murarski Liebusch z Jeleniej Góry na zlecenie ówczesnej gminy luterańskiej. Wcześniej zbudowany drewniany zbór został w roku 1750 zniszczony przez powódź.
31 sierpnia 1675 od uderzenia pioruna zamek spłonął i nigdy nie został już odbudowany. Obecnie cel wszystkich wycieczek i charakterystyczny punkt Przedgórza Karkonoskiego.
Jedna z najstarszych i największych wsi u stóp Karkonoszy. Po raz pierwszy wzmiankowana w 1305 roku. To tutaj znajdują się płyty nagrobne słynnych laborantów z Karpacza, ponieważ pierwszy kościół w mieście pod Śnieżką wybudowano dopiero na początku XX wieku.
Karpacz czyli osada na Krzywej Górze swoją nazwę wzięła od luźno rozrzuconych domostw krzywym łukiem na zboczu Pohulanki pomiędzy Łomniczką a Łomnicą. Pierwsza pisana wzmianka od Płuczkach obecnej dzielnicy miasta pod Śnieżką pochodzi z z początku XV wieku.
Karpacz Górny to najwyżej położona dzielnica Karpacza. Charakterystyczny budynek widoczny na zdjęciu to pochodzący z lat 70-tych XX wieku ośrodek „Stropnica” leżący na wysokości 830 m n.p.m.
Ponad półtora kilometra linii brzegowej i 24 metry głębokości oraz powierzchnia lustra wody ponad 8 ha czyni z Wielkiego Stawu największe jezioro cyrkowe w całych Karkonoszach.
Biały Jar miejsce w którym wydarzyła się największa tragedia w polskich górach. 20 marca 1968 roku w piękny, słoneczny dzień grupa turystów została przysypana w Białym Jarze przez lawinę. Lawinisko miało 750 metrów długości, średnio 80 metrów szerokości i na czole grubość wynosiła 24 metry. Pod prawie 50.000 tonami śniegu znalazło śmierć 19 osób.
Góra symbol. Najwyższy szczyt Czech i całych Sudetów. Gnane wiatrem z zachodu wały chmur tworzyły piękne widowisko słonecznego światła i cienia. Prawdziwy spektakl natury.
Niegdyś najwyżej położona buda pasterska, która od II połowy XVIII wieku służyła za schronienie pielgrzymom wędrującym na Śnieżkę. Jeszcze niecałe sto lat temu na łąkach Złotówki pasło się ponad sto krów.
Już w XVII wieku na zlecenie hrabiego Schaffgotscha pstrągów w stawie pilnował strażnik, który miał również za zadanie dostarczać świeżych ryb na potrzeby hrabiowskiej kuchni. Od kilkudziesięciu lat, co jest swoistym rekordem, schronisko prowadzi rodzina Siemaszków z Karpacza. To tu odbywają się kultowe imprezy: Lawina, WOŚP, Puchar Samotni. Miejsce to jest również chętnie odwiedzane przez polskich himalaistów, zdobywców najwyższych gór świata.
Jest już wieczór ostatni turyści schodzą z gór.
Po 18 w Karkonoszach, mimo szczytu sezonu robi się pusto. Ostanie promienie zachodzącego słońca odbijają się w oknach Strzechy Akademickiej, na Polanie nie już nikogo.
Każdego, kto spróbował kiedyś wędrówki, na pewno skusi Duch Gór do przejścia „Karkonoszy klasycznie”, głównym grzbietem ze Szklarskiej Poręby do miasta pod Śnieżką, w tej lub odwrotnej kolejności a to ponad dwadzieścia pięć kilometrów w jeden dzień, górami i pieszo.
Poranny autobus z Karpacza i już można o 10 godzinie ruszać z miasta pod Szrenicą na wschód. Ma być: spokojnie pod górę, spokojnie na prostych i zejściach, dużo przerw i postoi, w sumie do 10 godzin marszu czyli lajtowo.
Pogoda nie rozpieszczała było mokro, mgliście i dżyście nawet Złoty Potok ze Złotymi Jamami i walońskimi historiami nie poprawił humoru, szczególnie, że cały czas droga wiodła żółtym szlakiem monotonnie w górę. Szybki telefon do informacji turystycznej z reklamacją na stan pogody w Szklarskiej Porębie i zapewnienia pani Grażyny, że ulegnie ona na pewno poprawie. Słowa te dały szczyptę nadziei. Po odpoczynku w schronisku, mgły zaczęły powoli schodzić z gór, słońce przebijało się nieśmiało przez chmury. Było ciepło i rześko. Jednak coś jest na rzeczy z tymi szklarskoporębiańskimi wiedźmami walońskimi.
I już łąka z jastrzębcami, na których owłosionych łodygach i listkach krople rosy utkały sznury diamentowych korali, żółtą barwą kwiatów wabiąc wszystkie tamtejsze wysokogórskie owady.
Śnieżne Kotły zawsze robią wrażenie o każdej porze roku. Tak było i tym razem mimo braku śniegu. Turyści rodzinnie, grupowo i pojedynczo robili pamiątkowe zdjęcia na tle, na każdym kolejnym mijanym punkcie widokowym. Taka tradycja. W tym czasie zęby skalne, ostre granie, piarżyska oraz dno kotłów lustrowali ratownicy GOPR ze stacji w Szklarskiej Porębie. Było zgłoszenie.
Dalej czerwonym szlakiem marsz zboczem Wielkiego Szyszaka, i dalej Śmielec, Śląskie i Czeskie zostały w tyle. I już Petrovka a dokładnie jej fundamenty, które ostały się po ostatnim pożarze. Tutaj lekko w lewo żółtym szlakiem tylko pięć minut do Morawskiej Bouda. Przed schroniskiem drewniany gospodarz o złym obliczu, kilka krów, spokojny psi pasterz i suszące się na lekkim karkonoskim wietrze pranie a w dolinie widać zbudowania Spindlerowego Młyna. Jest klimat, oryginalny drewniany żyrandol z 1932 roku, złote chińskie karpie i przesympatyczne opowieści Honzy oraz najlepsze po tej stronie granicy, jak do tej pory, drożdżowe knedle z jagodami polane obficie masłem z drobnymi grudkami twarogu. Niezwykła kulinarna kompozycja, podobno oryginalna zaczerpnięta z karkonosko-czeskiej tradycji. Kubeczki smakowe oszalały od połączonych konsystencji, smaków i słodyczy. Smakowa bomba!!! No i łyk „toczenej” kofoli.
Dalsza droga wiodła zielonym szlakiem, tropiąc przez moment drewniane karkonoskie zwierzęta, swobodnie i prawie cały czas w dół, do Przełęczy Karkonoskiej. Dalej już za kolorem czerwonym lekko w górę, pomiędzy Małym Szyszakiem, Tępym Szczytem i Smogornią do Słonecznika.
Zachodni wiatr goniąc po niebie masy chmur ucierał z nich puszyste, prawie granatowe wały oddzielone od siebie pięknym błękitem. Wiązki słonecznych promieni przedzierając się przez warstwę chmur podświetlały punktowo, niczym teatralnym reflektorem, kolejne miejsca w kotlinie. Gwarantowało to darmowy spektakl światła i cienia oraz dobrą zabawę podczas marszu w rozwiązywanie zagadek z cyklu: co to za miejsce? I pod nogi trzeba było cały czas patrzeć. A długi spacer nad stawami z nieustająco zmieniającymi się, z chwili na chwilę, widokami na Śnieżkę i dalej przez Strzechę Akademicką i Samotnię, Polanę, zielonym szlakiem dobiegł do końca w Białym Jarze w Karpaczu. Nikogo już w górach nie było oprócz gości schronisk.
I okazało się, że w karkonoskim klasyku najważniejsze okazały się nie przebyte kilometry ale momenty, chwile, sekundy utrwalone w pamięci światłem, cieniem, kolorem, kształtem górskiego krajobrazu.
Podobne