Karkonosze klasycznie

Szklarska Poręba – schronisko pod Łabskim Szczytem – Śnieżne Kotły-Wielki Szyszak – Śmielec – Śląskie i Czeskie Kamienie – Petrovka – Morawska Bouda – Ptasi Kamień – Przełęcz Karkonoska – Mały Szyszak – Tępy Szczyt – Smogornia – Słonecznik – Stawy – Strzecha Akademicka – Samotnia – Polana-Karpacz

   Każdego, kto spróbował kiedyś wędrówki, na pewno skusi Duch Gór do przejścia „Karkonoszy klasycznie”,  głównym grzbietem ze Szklarskiej Poręby do miasta pod Śnieżką, w tej lub odwrotnej kolejności a to ponad dwadzieścia pięć kilometrów w jeden dzień, górami i pieszo.

   Poranny autobus z Karpacza i już można  o 10 godzinie ruszać z miasta pod Szrenicą na wschód. Ma być: spokojnie pod górę, spokojnie na prostych i zejściach, dużo przerw i postoi, w sumie do 10 godzin marszu czyli lajtowo.

   Pogoda nie rozpieszczała było mokro, mgliście i dżyście nawet Złoty Potok ze Złotymi Jamami i walońskimi historiami nie poprawił humoru, szczególnie, że cały czas droga wiodła żółtym szlakiem monotonnie w górę. Szybki telefon do informacji turystycznej z reklamacją na stan pogody w Szklarskiej Porębie i zapewnienia pani Grażyny, że ulegnie ona na pewno poprawie. Słowa te dały szczyptę nadziei. Po odpoczynku w schronisku, mgły zaczęły powoli schodzić z gór, słońce przebijało się nieśmiało przez chmury. Było ciepło i rześko. Jednak coś jest na rzeczy z tymi szklarskoporębiańskimi wiedźmami walońskimi. 

I już łąka z jastrzębcami, na których owłosionych łodygach i listkach krople rosy utkały sznury diamentowych korali, żółtą barwą kwiatów wabiąc wszystkie tamtejsze wysokogórskie owady.

   Śnieżne Kotły zawsze robią wrażenie o każdej porze roku. Tak było i tym razem mimo braku śniegu. Turyści rodzinnie, grupowo i pojedynczo robili pamiątkowe zdjęcia na tle, na każdym kolejnym mijanym punkcie widokowym. Taka tradycja. W tym czasie zęby skalne, ostre granie, piarżyska oraz dno kotłów lustrowali ratownicy GOPR ze stacji w Szklarskiej Porębie. Było zgłoszenie.

   Dalej czerwonym szlakiem marsz zboczem Wielkiego Szyszaka, i dalej Śmielec, Śląskie i Czeskie zostały w tyle. I już Petrovka a dokładnie jej fundamenty, które ostały się po ostatnim pożarze. Tutaj lekko w lewo żółtym szlakiem tylko pięć minut do Morawskiej Bouda. Przed schroniskiem drewniany gospodarz o złym obliczu, kilka krów, spokojny psi pasterz i suszące się na lekkim karkonoskim wietrze pranie a w dolinie widać zbudowania Spindlerowego Młyna. Jest klimat, oryginalny drewniany żyrandol z 1932 roku, złote chińskie karpie i przesympatyczne opowieści Honzy oraz najlepsze po tej stronie granicy, jak do tej pory, drożdżowe knedle z jagodami polane obficie masłem z drobnymi grudkami twarogu. Niezwykła kulinarna kompozycja, podobno oryginalna zaczerpnięta z karkonosko-czeskiej tradycji. Kubeczki smakowe oszalały od połączonych konsystencji, smaków i słodyczy. Smakowa bomba!!! No i łyk „toczenej” kofoli.

   Dalsza droga wiodła zielonym szlakiem, tropiąc przez moment drewniane karkonoskie zwierzęta, swobodnie i prawie cały czas w dół, do Przełęczy Karkonoskiej. Dalej już za kolorem czerwonym lekko w górę, pomiędzy Małym Szyszakiem, Tępym Szczytem i Smogornią do Słonecznika.

   Zachodni wiatr goniąc po niebie masy chmur ucierał z nich puszyste, prawie granatowe wały oddzielone od siebie pięknym błękitem. Wiązki słonecznych promieni przedzierając się przez warstwę chmur podświetlały punktowo, niczym teatralnym reflektorem, kolejne miejsca w kotlinie. Gwarantowało to darmowy spektakl światła i cienia oraz dobrą zabawę podczas marszu w rozwiązywanie zagadek z cyklu: co to za miejsce? I pod nogi trzeba było cały czas patrzeć. A długi spacer nad stawami z nieustająco zmieniającymi się, z chwili na chwilę, widokami na Śnieżkę i dalej przez Strzechę Akademicką i Samotnię, Polanę, zielonym szlakiem dobiegł do końca w Białym Jarze w Karpaczu. Nikogo już w górach nie było oprócz gości schronisk.

I okazało się, że w karkonoskim klasyku najważniejsze okazały się nie przebyte kilometry ale momenty, chwile, sekundy utrwalone w pamięci światłem, cieniem, kolorem, kształtem górskiego krajobrazu.