113 dni bez słońca


   Wczoraj po po
łudniu Karkonosze okryte pierwszym jesiennym śniegiem zapowiadały koniec listopadowej słoty. Przed wojną taki śniegowy całun przykrywający góry od 1000 m n.p.m. nazywano „ białymi majtkami Ducha Gór”. Przez noc władca Karkonoszy wskoczył jeszcze długie spodnie, ponieważ padający śnieg cienką warstwą pokrył również ulice Karpacza.  Słońce wychyliło się znad Sowiej Przełęczy dając znak do rozpoczęcie kolejnego „Pożegnania słońca w Budnikach”. 

   Kilkadziesiąt osób miłośników starej opuszczonej osady po zrobieniu sobie pamiątkowego zdjęcia wyruszyło na półtoragodzinny spacer zielonym szlakiem. Prowadził wyprawę w regionalnym stroju pan Paweł ostatni-pierwszy mieszkaniec Budnik. Humory dopisywały a przepiękne okoliczności przyrody zachęcały do częstych postoi i sesji fotograficznych z Karkonoszami jako głównym tematem artystycznych działań. W tym samym czasie mniej liczna grupa wyruszyła z Kowar. Największe wyzwanie przed uczestnikami postawiła przeprawa po śliskich o tej porze roku kamieniach Ponurej Kaskady, szczególnie że każdy, zamiast patrzeć pod nogi, wytrwale wypatrywał odciśniętych w skale śladów Wołogóra. Potem tylko krótkie przystanki na wysłuchanie pawłowych historii o naleśnikarni, starej elektrowni i odgruzowanym schronisku. Wszyscy sobie obiecali, że za rok skosztują na Budnikach naleśników z dżemem jagodowym- oczywiście ku podtrzymania starej karkonoskiej regionalnej tradycji. Spontanicznie doceniono wkład Miłośników Budnik w ratowanie karkonoskiego dziedzictwa. Turyści wchodzących na zachowane jeszcze schody z oryginalnymi kafelkami starego schroniska Forstbaude ze szczególną dbałością wycierali buty ze śniegu, by nie nanieść go do „środka”.

   A później już tylko z górki, krótkie spojrzenie na ostatnie promienie słońca chowające się za Kowarskim Grzbietem i na Budnikach czekał na wszystkich żurek serwowany przez Zygfryda Szygulę z Karpacza a do tego również gorąca malinowa herbata i pieczone na ognisku kiełbaski. Już we własnym zakresie. Potem wszyscy skutecznie wzywali Wołogóra, pożegnali słońce, zgasili symboliczną lampę naftową, wspólne zrobili sobie zdjęcie, rozdali nagrody w konkursie wiedzy o Budnikach i wygodnym, zielonym mostkiem wykonanym przez Nadleśnictwo Śnieżka w Kowarach udali się w powrotną drogę w domowe pielesze, podziwiając w międzyczasie czystą biel karkonoskie śniegu i przebijające od czasu do czasu, ostatnie promienie listopadowego słońca.

Ja tam byłem, malinową herbatę i Potencjałkę piłem, a co widziałem w kadrze zatrzymałem.

Trzeba będzie tu wrócić za sto trzynaście dni.

  • Danuta Skierś

    I ja tam byłam i pyszny żurek jadłam,widoki podziwiałam i mnóstwo zdjęć zrobiłam 🙂
    Do zobaczenia za 113 dni,na powitaniu słońca 🙂