W małym pomieszczenie, na zapleczu Merkados dos Lavradores w Funchal stolicy Madery, dwóch mężczyzn w pocie czoła zagniata ciasto piekąc najlepsze w okolicy bolo do coco z serem i masłem czosnkowym. Ludzie w kolejce bez słowa skargi i zniecierpliwienia czekają na swoją porcję, od czasu do czasu przełykając ślinę. Co chwilę przez otwarte drzwi wchodzą następni klienci. Mieszają się zapachy świeżego pieczonego mącznego ciasta, kwiatów, owoców, warzyw, parzonej kawy i ryb. Właśnie kobieta z charakterystyczną czapeczką ze śmiesznie zakręconym ogonkiem na jej czubku, otrzymawszy swoje bolo do coco z chorizo wraca na halę do swojego stoiska z kwiatami.
Tu na parterze wybudowanego w roku 1940 merkados, dzięki inicjatywie ówczesnego burmistrzowa Fernão de Ornelasa, handlują miejscowi rolnicy produktami ze swoich gospodarstw. Ktoś stoi przy kilku stosach srebrnych bananów, ktoś inny sprzedaje zielone owoce przypominających pękate szyszki a smakujące jak budyń waniliowy, ktoś inny zachęca do spróbowania cytronowej marakui a sąsiad obok zachwala swój pachnący świeżością czosnek. W tym miejscu każdy zapach i smak jest kolorem. Nieustający festiwal doznań i wrażeń dla oka, ucha i nosa. Jeżeli kupować to przede wszystkim w sobotę i tylko na parterze, ponieważ pierwsze piętro jest okupowane przez zawodowych handlarzy.
Ryby sprzedawane do południa w hali obok różnią się od siebie kolorem, wielkością i kształtem. Porażająca oferta morza rzucona na stoły pokryte lodem. Głuche uderzenia tasaków odcinają głowy martwych ryb a szybkie ręce sprzedawców sprawnie patroszą z wnętrzności ich korpusy. Smacznie wyglądające tuszki pakowane są natychmiast do plastikowych reklamówek. Zadowoleni klienci idą przygotować rybny obiad.
Wystarczy wyjść bocznymi drzwiami na zewnątrz, z gwaru Merkados dos Lavradores, aby zanurzyć się w małe uliczki starego Funchal i oderwać się od świata handlu i interesów, pełnego nagabywań sprzedawców. Kilka galerii, ale przede wszystkim prowadzony od pięciu lat przez hiszpańskiego artystę Jose Maria Montero projekt „Arte portas abertas” polegający na rewitalizacji starej, zapuszczonej dzielnicy Funchal poprzez niekonwencjonalne zagospodarowanie drzwi tutejszych domów powodują, że odruchowo zwalnia się tempo swojego spaceru a czas zaczyna biec tu jakoś wolniej.
6 kwietnia 2011 roku na Rua Santa Maria pod numerem 77 pierwsze drzwi rozpoczął malować artysta z Argentyny Marcos Milewski. Jego dzieło powstawało przez miesiąc. Obecnie dzięki wsparciu wielu instytucji ponad sto drzwi uległo artystycznej transformacji. Cały czas powstają nowe dzieła zrealizowane przez artystów z wielu krajów świata, mimo że część starych uległo już zniszczeniu lub też usunięciu przez właścicieli nieruchomości. Jednak przedsięwzięcie się rozwija i w innych maderskich miastach już powstają kolejne efektowne prace. Ostatnio w Machico absolwentka ASP z Poznania Olga Drak realizowała swój artystyczny drzwiowy pomysł.
Rzymianie mieli Janusa, boga o dwóch twarzach, patrzących na wschód i zachód. Patrona bram, mostów, drzwi, pana przeszłości i przyszłości. Jego świątynią w starożytnym Rzymie była stara brama znajdująca się w pobliżu senatu, obłożona brązowymi płytami. Otwierano ją na czas prowadzonej przez Rzym wojny i zamykano w okresie pokoju. Portas com arte funchalowskiej starej dzielnicy prowadzą stałą walkę z szarością, marazmem i brakiem nadziei. To tutaj codziennie zwycięża kolor, forma i niczym nie skrępowana artystyczna wyobraźnia oraz twórczy klimat zaś rzesze turystów spacerując starą dzielnicą składają w galeriach, małych restauracjach i kawiarniach janusową ofiarę ze swoich euro.